Obecnie – za sprawą zaniku surowości Wielkiego Postu, a w życiu części osób wręcz w ogóle samego faktu jego istnienia – radość z przeżywania Wielkiej Nocy ma zupełnie inny charakter niż przed wiekami, a nawet przed kilkoma dekadami. I nie chodzi tu nawet o kwestie duchowe, ale bardzo przyziemne. Mniej doceniamy pyszne domowe szynki, gdy przez wcześniejsze tygodnie niezbyt często z nich rezygnowaliśmy i gorzej się bawimy, gdy nie mieliśmy żadnej przerwy w imprezowaniu. Kiedyś jednak było inaczej, a Wielkanoc – wydarzenie przede wszystkim religijne – stanowiła także przełom w życiu towarzyskim. Śladem po tamtej epoce są niesamowite tradycje Poniedziałku Wielkanocnego. Poznajmy niektóre z nich!
Śmigus-dyngus, czyli klasyka i podstawa
Wielkanocna tradycja o ogólnopolskiej rozpoznawalności i zasięgu to oczywiście śmigus-dyngus. O co w niej chodzi? Tego chyba nikomu wyjaśniać nie trzeba, ale z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że uczestnicy zabawy (także ci, którzy się do niej nie zgłaszali, a więc osoby przypadkowe, co niestety niekiedy przyjmuje formę chamstwa i chuligaństwa) polewają się wodą. Niegdyś śmingus-dyngus miał jednak o wiele bogatsze „zasady”, a jedną z najważniejszych było polewanie panien przez młodzieńców. Zwyczaj – choć dziś ściśle związany z najważniejszym świętem chrześcijaństwa – ma genezą pogańską. Dawni Słowianie wierzyli bowiem w pozytywny wpływ wody na płodność. To właśnie dlatego głównym celem polewania były młode kobiety. W przeszłości zwyczajowi towarzyszyły także inne elementy, a niekiedy od oblania wodą można było się wykupić. Za łapówkę służyły pisanki.
Śmiergust
Blisko związany ze śmingusem-dyngusem jest śmiergust znany dawniej (pod innymi, ale jednak podobnymi nazwami) w Beskidach oraz na Morawach (šmergust/oblévačka), zaś dziś ograniczony w naszym kraju głównie do Wilamowic pod Bielskiem-Białą. Od „zwykłego” polewania wodą w lany poniedziałek wymierzonego głównie w młode kobiety różni się bogatą warstwą estetyczną. Tak zwanym śmierguśnikom towarzyszy śpiew i muzyka, a uczestnicy zabawy przywdziewają niezwykle kolorowe stroje i w nich prowadzą swoje działania. Co jednak ciekawe, ich aktywność wykracza poza polewanie wodą i muzykowanie, gdyż tego dnia posługujący w kościele lektorzy mogą w takim ubiorze chodzić po składce.
Procesja stu koni
Kawalkada wielkanocna zwana niekiedy także procesją konną lub procesją stu koni to zwyczaj związany z kilkoma miejscowościami na Górnym Śląsku. Jak nietrudno odgadnąć, chodzi w niej o przejazd konny. Wydarzenie ma jednak związek z Wielkanocą nie tylko z powodu daty przeprowadzania procesji, ale także obecności na wydarzeniu symbolów Zmartwychwstania Pana Jezusa. Odnajdziemy więc krzyż procesyjny, figurę Chrystusa czy obecnego w korowodzie kapłana, który w trakcie przejazdu święci pola. Wydarzenie jest formą wyrażenia wdzięczności za Zmartwychwstanie oraz sposobem zamanifestowania radości.
Kurek dyngusowy
W Polsce centralnej istniał niestety dziś w sporym stopniu zapomniany zwyczaj chodzenia z kurkiem dyngusowym zwanym też kurem lub kogucikiem. W ramach tej tradycji młodzi mężczyźni wozili na specjalnie przystosowanym i bogato przyozdobionym wózku koguta, którego wcześniej… upijali przy pomocy ziaren nasączonych w alkoholu. Z czasem zaprzestano kontrowersyjnego postępowania ze zwierzęciem i zastąpiono je figurkami. Tak przygotowani do działania „kurcarze” odwiedzali panny, a te, które nie wykupiły się, zostawały oblane wodą. Oczywiście tak forma zabawy – podobnie jak bardziej tradycyjnie rozumiany niż dziś śmingus-dyngus – miała wymiar matrymonialny.
Siuda Baba
Tradycja zwana Siudą Baba do dziś przetrwała w okolicach Wieliczki w województwie małopolskim – szczególnie zaś w Lednicy Górnej. Zgodnie z legendą zwyczaj wywodzi się od praktyki chowania się młodych kobiet przed pogańską kapłanką, która poszukiwała swoich następczyń – los takich delikwentek nie był bowiem wymarzony przez panny. Dziś jednak za brudną i smoloną kobietę w podartym ubraniu przebierają się młodzi mężczyźni, a zwyczaj ma elementy chrześcijańskie. Siudej Babie towarzyszyć powinien także mężczyzna przebrany za Cygana z nieodłącznym w tej tradycji batem oraz młodzieńcy w strojach krakowskich, którzy zbierają datki i ciągną wózek z figurą Pana Jezusa. Taka drużyna – koniecznie złożona z kawalerów – może np. brudzić twarze przechodniów.
Dziady śmigustne
W południowej Małopolsce, szczególnie zaś we wsi Dobra pod Limanową oraz (wedle niektórych informacji) w Wielkopolsce istnieje zwyczaj przebierania się kawalerów za przedziwne stwory. Na ubiór dziadów śmigustnych składają się łachmany, słoma, kożuch oraz maska. Wszystko może zostać ozdobione wstążkami. Takie mroczne postaci wydają groźne pomruki, polewają wodą oraz zbierają datki. Wszystko nawiązywać ma do ofiar tatarskich najazdów. Zgodnie z legendą osoby wzięte w jasyr miały pewnego razu powrócić, jednak oprawcy pokaleczyli im twarze i obcięli języki. Ludność Dobrej udzieliła im pomocy i właśnie stąd wzięła się nazwa miejscowości.
Emaus
Odpust organizowany w lany poniedziałek w pobliżu krakowskiego klasztoru Norbertanek to stały element celebracji Wielkanocy w mieście królów polskich. Emaus mógł powstać z zamiany w zabawę naturalnej reakcji krakowian zmęczonych świątecznym siedzeniem za stołem i poszukujących ruchu na polu. Dziś z tą tradycją wiążą się zabawy dla dzieci, loterie, kramy i strzelnice. Niezwykłym ewenementem jest także możliwość nabycia figurki Żyda, co jednak w ostatnich latach bywa krytykowane. Nazwa nawiązuje oczywiście do wydarzeń opisanych w Biblii.
Michał Wałach