W roku 2016 Aleksandra z Wrocławia udała się do Warszawy. Była tam umówiona na tatuowanie gałek ocznych na czarno. Niestety już w trakcie „zabiegu” zaczęła tracić wzrok. Potem było tylko gorzej. W końcu w sprawie zapadł wyrok. Na razie jest nieprawomocny.
Aleksandra kilka lat planowała wytatuowanie swoich gałek ocznych. W końcu znalazła studio, które zgodziło się wykonać zlecenia. W tym celu kobieta udała się do Warszawy.
Zadania podjął się tatuażysta Piotr. Niestety już w trakcie procedury kobieta zaczęła tracić wzrok. Mężczyzna przekonywał ją natomiast, że to normalne i wkrótce sytuacja ulegnie zmianie. Było jednak tylko gorzej. W końcu kobieta przestała widzieć.
W roku 2020 do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko tatuażyście. Prokuratura ustaliła, że mężczyzna wykorzystał tusz do skóry. W ocenie prawników Aleksandry to dowód jego niekompetencji.
Pod koniec grudnia sąd w Warszawie orzekł, że Piotr nieumyślnie naraził Aleksandrę na trwałe kalectwo. Tatuażysta został skazany na rok prac społecznych (30 godzin w miesiącu) oraz 150 tys. zł odszkodowania na rzecz pokrzywdzonej. Wyrok nie jest jednak prawomocny, a prawnicy Aleksandry uznają, że odszkodowanie jest zbyt niskie.
Źródło: noizz.pl