Detoks dopaminowy szturmem zyskuje popularność w sieci i jest chętnie stosowany przez kolejne zaciekawione nim osoby. Na czym polega i czy warto go stosować?
Organizm ludzki od dawna był przyzwyczajony do względnego spokoju. Ludzie na ogół nie borykali się z zaburzeniami rytmu dobowego, spożywali nieprzetworzone jedzenie oraz potrafili zachować względnie dobry balans między realnym odpoczynkiem a pracą. Dziś dla przykładu otrzymujemy tyle informacji w ciągu dnia, ile człowiek w średniowieczu przez całe swoje życie. Nasze oddalenie się od normalnego funkcjonowania sprawia, że pogarszamy swoje zdrowie.
No dobrze, ale o co chodzi z dopaminą? Niegdyś ludzie, aby poczuć przyjemność musieli się postarać i dlatego każdy przypływ dopaminy był przez nich celebrowany. Rozwój technologii, a zwłaszcza korzystanie ze smartphone’ów i mediów społecznościowych sprawił, że nasze mózgi są przebodźcowane, co bardzo negatywnie wpływa na zdrowie.
Czym jest dopamina i jak działa ośrodek nagrody?
Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, który wzmacnia chęć do działania, oddziałując m.in. na ośrodkowy układ nerwowy, choć ma wpływ na wiele innych procesów jak np. ciśnienie krwi, czy układ limbiczny. Dopamina wpływa także na nasze relacje z ludźmi — u zakochanych podnosi ciśnienie krwi, zwiększa jej przepływ, odpowiada za wzrost tętna i finalnie przypływ euforii.
Dopamina jest wyjątkowo istotna dla ośrodka nagrody, który składa się ze struktur neuronów dopaminergicznych, obejmujących istotę czarną, ale także układ mezokortykalny i mezolimbiczny. Ten system odpowiedzialny jest za nasze odczuwanie satysfakcji oraz pamięć i budowanie wspomnień, a także nawyków, które są oparte na uczuciu nagrody — wytwarzane są szlaki neuronowe, odpowiedzialne za poszukiwanie tych samych bodźców, które dały nam poczucie szczęścia.
Zbyt dużo dopaminy ma na nas destrukcyjny wpływ
Nieustanne stymulowanie ośrodka nagrody sprawia, że chcemy więcej i więcej. Codzienna stymulacja układu bodźcem dopaminowym uruchamia mechanizmy adaptacyjne — nasz zintensyfikowany poziom wydzielania dopaminy staje się normalnością, jednocześnie zmniejszając naszą wrażliwość na dany bodziec, który ją wytworzył. W ten sposób dochodzimy do uzależnienia.
Skrajnym przykładem mogą być uzależniania od np. kokainy, która powoduje znaczny, skrajnie nienaturalny wzrost wydzielania dopaminy, jednocześnie blokując wychwyt zwrotny tego neuroprzekaźnika. Jednak w codziennym życiu dopaminę wydzielamy np. scrollując ekran smartphone’a, oglądając kolejne odcinki ulubionego serialu, czy jedząc czekoladę. Nagły brak bodźca powoduje, że stajemy się apatyczni, mamy kłopoty z koncentracją i odczuwamy niepokój. Wszystko dlatego, że przez nadmierne wydzielanie dopaminy poprzez w/w bodźce, znacznie osłabliśmy jej bazowy poziom.
Korzystanie z mediów społecznościowych wywołuje krótkotrwałe, ale dość silne skoki wydzielania dopaminy. Smartphone to coś, co niemal cały czas mamy przy sobie, dlatego chętnie sięgamy po niego co kilka minut, by sprawdzić powiadomienia. Wówczas zaczynamy zaniedbywać relacje międzyludzkie, ale także zwykły odpoczynek od bodźców (wiele osób zasypia ze smartphone’m w ręku, co dodatkowo upośledza wydzielanie melatoniny).
Każda z wymienionych czynności prowadzi do nadmiernego stymulowania ośrodka nagrody i skutkuje utratą samokontroli a finalnie pogorszeniem zdrowia. Pomóc ma tutaj popularny „detoks dopaminowy”.
Detoks dopaminowy — czym jest?
Swoistym detoksem byłoby zatem zaprzestanie korzystania z telefonu, jedzenia czekolady, czy nawet uprawiania seksu. Nie o to jednak chodzi, jak zauważył już sam twórca tego pojęcia dr. Cameron Sepah.
Wskazał on, że nie należy traktować pojęcia sensu stricto, ponieważ dopamina toksyczna nie jest a ponadto jest nam potrzebna do życia. W trakcie detoksu zmieniamy swoje zachowania na takie, które pozwolą wykorzystać mechanizm wychwytu zwrotnego. Nasz mózg otrzymując intensywny bodziec ze strony jednego czynnika, dopasowuje do niego drugi, aby można było zachować balans.
Oznacza to, że w praktyce ograniczając czas spędzany na scrollowaniu mediów społecznościowych, czy zmniejszeniu ilości zjadanej czekolady nasz mózg zacznie adaptować się do zbyt małej ilości dopaminy, zwiększajac wrażliwość całego układu, aby mógł nadal wykorzystywać jej obecność.
Co na temat detoksu sądzi psycholog Mateusz Grzesiak?
Jest zauważa dr Mateusz Grzesiak dopamina jest nam potrzebna, dlatego błędne jest mówienie o „detoksie”, ponieważ tego neuroprzekaźnika potrzebujemy i go wytwarzamy. Warto natomiast skłonić się do refleksji. Dziś często w sytuacji nieradzenia sobie z własnymi emocjami „uciekamy w proste rozwiązania”, np. scrollując media społecznościowe. To powoduje szybki przypływ lepszego samopoczucia, po czym odkładając telefon wracają nasze problemy, więc znowu sięgamy po telefon, czy np. używki.
Dr Grzesiak wskazuje, że tego typu zachowania mogą znacznie utrudniać budowanie relacji międzyludzkich, zwłaszcza media społecznościowe stają się „ucieczką od rożnego rodzaju niesprawności” w tym zakresie.
Znany psycholog dodaje, że wieloletnie badania ujawniły jedną tezę: prawdziwym źródłem ludzkiego szczęścia są autentyczne więzi, których nie zbudujemy w cyberprzestrzeni, a która jest tak łatwo dostępna w trudniejszym momencie. Dr Grzesiak zaleca nie tyle detoks dopaminowy, co uprawianie dużej ilości sportu i tworzenie prawdziwych, wartościowych relacji międzyludzkich.
Czy „detoks dopaminowy” ma sens?
Dokonywanie „detoksu dopaminowego” jest często przejawem kulturowym, który wiele osób stosuje, bo stał się modny. Często osoby poddające się „detoksykacji” przesadzają z ograniczeniem bodźców stymulujących wydzielanie dopaminy. Co robić?
Warto przyznać się samemu przed sobą, czy nie nadużywamy pewnych rzeczy i starać się je ograniczyć. Ponadto za radą dr Grzesiaka dobrym rozwiązaniem będzie wdrożenie do życia dużej ilości sportu, zdrowego odżywiania i przede wszystkim budowania prawdziwych, wartościowych relacji, które realnie dają szczęście.