W dobie internetu i mediów społecznościowych komentarze online stały się czymś więcej niż prywatnymi opiniami – dla władz mogą stać się zagrożeniem wymagającym interwencji. W Wielkiej Brytanii rośnie liczba aresztów i surowych kar za wpisy w sieci, co wywołuje gorące dyskusje o granicach wolności słowa. Coraz częściej pojawiają się głosy, że władze idą zbyt daleko, a polityka „zero tolerancji” wobec treści online przeradza się w formę cenzury.
Drakońskie kary w praktyce
W ostatnich latach policja w Wielkiej Brytanii dokonała tysięcy aresztowań z powodu „obraźliwych” lub „groźnych” komentarzy w internecie. Jednym z głośniejszych przypadków jest historia Bernadette Spofforth, która została zatrzymana na 36 godzin po opublikowaniu wpisu obwiniającego imigrantów za morderstwo w Southport, mimo że post został usunięty niemal natychmiast. Podobnie Lucy Connoly spędziła 31 miesięcy w więzieniu za publikację podobnego komentarza.
W innym przypadku, Dimitrie Stoica trafił do więzienia na trzy miesiące za żartobliwe wideo na TikToku, w którym udawał, że jest ścigany przez prawicowych uczestników zamieszek. Historie te pokazują, że granica między przestępstwem a niewinnym komentarzem w internecie staje się coraz trudniejsza do ustalenia.
Argumentacja władz
Rząd brytyjski i organy ścigania argumentują, że surowe przepisy są konieczne, by chronić obywateli przed mową nienawiści, dezinformacją i zagrożeniami w sieci. Wprowadzono m.in. Online Safety Act, który nakłada na platformy internetowe obowiązek monitorowania i usuwania treści szkodliwych lub nielegalnych.
Zdaniem władz, takie regulacje mają chronić przede wszystkim dzieci i osoby najbardziej narażone na cyberprzemoc. Państwo podkreśla również, że przepisy są aktualizowane, by nadążały za szybko zmieniającym się światem mediów społecznościowych.
Krytyka i zarzuty o cenzurę
Przeciwnicy obecnych regulacji wskazują, że wiele przepisów jest nieprecyzyjnych, a terminy takie jak „grossly offensive” czy „menacing” pozostawiają zbyt dużą swobodę interpretacji. W praktyce prowadzi to do tzw. efektu mrożącego – ludzie obawiają się komentować, nawet w granicach prawa.
Krytycy podkreślają, że niektóre aresztowania dotyczą treści satyrycznych lub żartobliwych, które nie powinny być traktowane jak przestępstwo. Jednocześnie prawdziwi przestępcy często pozostają bezkarni, podczas gdy zwykli użytkownicy internetu są karani za wpisy, które nie wyrządziły realnej szkody.
Potrzeba równowagi
Obserwowane w Wielkiej Brytanii działania pokazują, że prawo do wolności słowa w internecie wymaga precyzyjnych regulacji i umiaru w egzekwowaniu kar. Zdaniem ekspertów konieczne są reformy, które będą chronić obywateli przed przemocą online, ale nie ograniczą niepotrzebnie wolności wyrażania opinii.
Debata o granicach wolności słowa w internecie trwa i nie dotyczy tylko Wielkiej Brytanii. Przypadki aresztowań za komentarze pokazują, jak cienka jest granica między bezpieczeństwem a cenzurą. Społeczeństwo i władze muszą znaleźć równowagę, tak aby ochrona przed hejtem nie prowadziła do tłumienia krytyki i dyskusji publicznej – bo wolność słowa jest fundamentem demokracji.
/wp/
Foto: zrzut z ekranu/youtube.com
—
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO1.

—
Dom Edukacji Medialnej (DEM) to projekt, który został sfinansowany ze środków pochodzących z budżetu państwa (Ministerstwo Edukacji i Nauki) w ramach programu pn. „Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania”. W Domu Edukacji Medialnej odbywają się m.in. spotkania edukacyjne z udziałem młodych ludzi. W ramach funkcjonującego mini-studia nagraniowego są tworzone filmy o charakterze edukacyjnym oraz odbywają się spotkania i wywiady z gośćmi specjalnymi o tematyce edukacyjnej, patriotycznej, historycznej, medialnej i społecznej.


