Nie milkną echa po wywiadzie, jakiego Grażyna Kulczyk, filantropka i jedna z najbogatszych Polek, udzieliła Gazecie Wyborczej. Jak sama w nim powiedziała, w dzieciństwie czuła się jak „mały żołnierz”, nie ma stanów depresyjnych, bo „uczono jej dyscypliny”, a dzisiaj „młodzi patrzą na zegarek i nie chcą pracować dłużej niż mówi ustawa”. Podobno straciliśmy też “błysk w oku”. O co tak naprawdę chodzi? Nie wiemy, ale postaramy się zrozumieć. A więc od początku.
Zacznijmy od tego, że w wywiadzie “Wyborczej” Grażyna Kulczyk wspomina swoje dzieciństwo. Mówi o tym, jacy byli i czego nauczyli jej rodzice.
Jeżeli było jakieś zadanie wytyczone na dany dzień, bez względu na to, ile zabierało godzin, trzeba było je wykonać. Do tego punktualność, schludność, ogólna harmonia – wszyscy członkowie rodziny się temu podporządkowywali. Bardzo przydatna reguła – trzeba ją tylko zapisać w cudzysłowie – że każdemu w rodzinie jest przypisane jakieś zadanie.
Ta żelazna dyscyplina na pewno zaprocentowała w jej życiu – bo przecież mówi, że niczego nie dostała na tacy, a na wszystko musiała zapracować sama. Dlatego pani Kulczyk tak bardzo ubolewa nad kondycją dzisiejszych pokoleń, czyli pokolenia Z, wcześniej X i millenialsów. Parafrazując – jej zdaniem jest nam za dobrze, a nasi rodzice i dziadkowie nie powinni byli pracować na to, żeby było nam dobrze.
Nasze pokolenie było uczone dyscypliny, może to nas uodporniło. Mówiłam to panu. Dziś przynosimy dzieciom i młodzieży wszystko na tacy. To wina rodziców, dziadków – pracowali na dwa, trzy etaty, aby następnemu pokoleniu było lepiej.
Dlatego też była żona Jana Kulczyka nie rozumie, jak to możliwe, że nie chcemy pracować dłużej niż przewiduje ustawa. Przecież praca powinna przynosić efekty – niekoniecznie finansowe, bo “to nie przydaje nam tej wartości, o którą tak naprawdę w człowieczeństwie chodzi”. A my nie dość, że chcemy pracować w godnych warunkach, to jeszcze za godne pieniądze. Prawdziwy skandal!
Jesteśmy w trakcie robienia czegoś fantastycznego, a ktoś nagle wychodzi do domu. Nie dlatego, że się źle czuje czy że ma dziecko, tylko po prostu – wyczerpał swój czas pracy. Ja tak nie umiem.
Istnieje prawdopodobieństwo, że “ktoś” ma w domu również do zrobienia coś “fantastycznego”. Może na przykład chce odpocząć, by kolejnego dnia dalej pochylać się nad “fantastycznym” projektem?
Zacytowane wyżej fragmenty wywiadu (i inne, których nie zacytowaliśmy, bo przykro je czytać) ostro skomentowali internauci. Zarzucili oni pani Kulczyk całkowite odklejenie od rzeczywistości i irytację, że osoba, która doszła do swojego majątku dzięki rozwodowi z najbogatszym Polakiem ma ich teraz czelność pouczać, jak powinni torować ścieżkę swojej kariery.
Jakie jest Wasze zdanie?
/GGO/
Źródło: Gazeta Wyborcza
Foto: zrzut z ekranu/ Youtube.com