Brak możliwości znalezienia zatrudnienia pomimo chęci podjęcia pracy to tragedia, z jaką mierzyło się wielu Polaków w okresie po transformacji ustrojowej oraz w pierwszych latach XXI wieku. Dziś ów problem jest zjawiskiem rzadszym, co przekłada się także na niższą stopę bezrobocia wśród najmłodszej grupy wiekowej. Warto jednak zauważyć, że sytuacja w naszym kraju mocno różni się od tej chociażby z południa Europy. Młody Włoch, Hiszpan czy Grek ma czego zazdrościć swojemu rówieśnikowi znad Wisły, co nie oznacza, że naszym rodakom nie grożą podobne problemy.
Bezrobocie wśród najmłodszych uczestników rynku pracy jest w dużym stopniu skorelowane z zatrudnieniem w skali całej populacji. Widać to także i w naszym kraju – najtrudniej znaleźć pracę młodym Polakom było wtedy, gdy podobne problemy dotykały pokolenia ich rodziców. Mówimy więc o pierwszych latach po upadku komunizmu oraz początku XXI wieku.
Pod koniec I połowy lat 90. XX wieku bezrobocie w skali całego kraju wyraźnie przekroczyło 15 proc., w niektórych miesiącach roku 1994 zbliżając się do 17 proc. Młodzi Polacy odczuli wtedy na własnej skórze skutki bankructwa komunizmu i dokonania głębokich oraz potrzebnych zmian, które przeprowadzono jednak bez wcześniejszego przygotowania na nie społeczeństwa. W okresie od grudnia roku 1993 do lutego 1994 bez pracy pozostawało 36 proc. osób w wieku 15-24 lat. Później sytuacja zaczęła się stopniowo poprawiać, a najniższy – choć wysoki w porównaniu z dzisiejszym – wskaźnik bezrobocia w tej grupie wiekowej odnotowano na wiosnę roku 1998 (21,8 proc.).
Niestety na przełomie wieków bezrobocie w Polsce znów poszybowało w górę, bijąc rekordy z ostatniej dekady dwudziestego stulecia. Dość powiedzieć, że przez kilka miesięcy roku 2003 i 2004 stopa bezrobocia przekraczała 20 proc., co oznacza, że bez pracy pozostawał 1 na 5 Polaków w wieku produkcyjnym (gdyby do tej liczby dodać bezrobocie ukryte, to okazałoby się, że było jeszcze gorzej). Owe wskaźniki – będące zdaniem części analityków efektem otwarcia krajowego rynku na produkty pochodzące z państw UE jeszcze przed oficjalnym wstąpieniem Rzeczypospolitej do wspólnoty – wydają się jednak niczym w porównaniu ze skalą problemu wśród najmłodszych polskich pracowników. W pierwszym kwartale roku 2003 bez pracy pozostawał niemalże co drugi przedstawiciel tej grupy wiekowej – 46,5 proc. osób. Sytuacja zaczęła poprawiać się dopiero po akcesji, na co wpływ miała m.in. masowa migracja zarobkowa naszych rodaków.
Ów okres poprawy sytuacji ludzi młodych na rynku pracy apogeum osiągnął w drugiej połowie roku 2008 (stopa bezrobocia w grupie wiekowej 15-24 wynosiła wtedy 16,1 proc.). Potem – aż do początku roku 2013 – było już tylko gorzej, a bez pracy na początku roku 2013 pozostawało 28,2 proc. młodych Polaków. Na szczęście od tego momentu aż do pandemicznego wstrząsu bezrobocie wśród młodych Polaków malało. W pierwszym kwartale roku 2020 bez pracy pozostawało zaledwie 8,7 proc. osób w wieku 15-24. Natomiast koronawirusowa zawierucha spowodowała wzrost tej wartości do 14 proc. w pierwszych miesiącach roku 2021. Od tego momentu zanotowano pewne spadki (do 13,3 proc.), co oznacza, że mimo wyraźnego pogorszenia sytuacji cały czas jest u nas lepiej niż w UE (średnia: 17,7 proc.).
Choć wzrosty mogą napawać niepokojem, szczególnie gdy spojrzymy na historyczne dane, z których wynika, że tego typu trendy miewały charakter wieloletni, zaś w Polsce pandemiczny spadek zatrudnienia młodych ludzi był jednym z największych w całej Unii Europejskiej, to jednak najnowsze doniesienia z rynku pracy powinny nieco uspokajać młodych ludzi. Warto natomiast także skonfrontować pewne polskie trudności – niestanowiące żadnego zaskoczenia w trakcie pandemicznego kryzysu, choć bez wątpienia przykre dla tracących pracę – z permanentną tragedią, jaką obserwuje się od wielu lat w niektórych krajach UE, ze szczególnym uwzględnieniem południa kontynentu.
Przykładowo: w Hiszpanii bezrobocie w całej populacji jest wyższe niż w Polsce w tradycyjnie „najbardziej bezrobotnej” grupie wiekowej 15-24 i wynosi aż 16,4 proc. To ponad dwukrotnie więcej niż średnia UE (7,5 proc.) i blisko trzykrotnie więcej niż w naszym kraju (5,6 proc.). O ile jednak w skali całego hiszpańskiego społeczeństwa możemy mówić o wielkim problemie, o tyle sytuacja najmłodszych jest dramatyczna, niemal tak zła jak u nas w pierwszych latach XXI wiek. W Hiszpanii bowiem bez pracy pozostaje 40,9 proc. młodych ludzi.
Warto przy tym dodać, że blisko 22 proc. Hiszpanów w wieku 18-24 to przedstawiciele „pokolenia ani-ani”: ani się nie uczą, ani nie pracują, ani nie szukają pracy. Pod tym względem prześcigają ich inni mieszkańcy południa Europy: do tej grupy należy aż 25,5 proc. Włochów (choć w ich kraju bezrobocie wśród młodych jest niższe), wyprzedzających m.in. także Greków z wynikiem 20,7 proc. Dla porównania w Polsce do takiej grupy należy 12,6 proc. osób, a w Niemczech, Holandii czy Szwajcarii – jeszcze mniej.
Trzeba natomiast pamiętać, że postawa młodych Włochów, Hiszpanów czy Greków nie bierze się z niczego. W ich przypadku bezrobocie jest bowiem tylko częścią problemu, niejako uzupełnieniem dość powszechnego stanu zawodowej apatii, bierności, zobojętnienia. Mieszkańcy południa nie znaleźli się jednak w tym stanie wyłącznie z własnej woli. Część przedstawicieli „pokolenia ani-ani” to wszak ofiary kryzysu finansowego sprzed ponad 10 lat, osoby, które wchodziły – a w zasadzie powinny wejść, ale im się to nie udało – na rynek pracy w sytuacji dużych problemów gospodarczych. I to właśnie owo niepowodzenie na starcie spowodowało zawodową bierność części z nich. Czas pokaże, czy taka sytuacja nie powtórzy się w Polsce. Miejmy nadzieję, że olbrzymie zapotrzebowanie na „ręce do pracy” połączone ze wzrostem płac w gospodarce wyrwie z apatii tych, którzy popadli w letarg po przykrej wiośnie roku 2020.
Michał Wałach