Dzięki współpracy gigantów – Netflixa i Microsoftu programy na platformie streamingowej będziemy mogli oglądać taniej, ale… z reklamami.
Na łamach portalu pisaliśmy już o problemach Neflixa, spadających wynikach finansowych i pomysłach na rozwiązanie tego trendu, czyli na przykład walce ze współdzieleniem kont. Z pomocą przyszedł Microsoft, odpowiadając na oświadczenie Netflixa, który ogłosił, że chce nawiązać współpracę z zewnętrzną firmą odpowiadającą za reklamy, gdyż sam nie posiada działu, który mógłby się tym zająć.
Wreszcie na stronach obu firm pojawiła się informacja o rozpoczęciu wspólnych działań.
„Microsoft potwierdził swoją zdolność do zapewnienia wszystkich naszych potrzeb reklamowych. (…) Co ważniejsze, Microsoft zaoferuje elastyczność w zakresie wprowadzania innowacji w czasie, zarówno po stronie technologii, jak i sprzedaży, a także silną ochronę prywatności naszych użytkowników”.
Co oznacza to dla użytkowników?
Cena nowego pakietu, w którym pojawią się reklamy, będzie wręcz symboliczna – mówi się o zaledwie dwóch dolarach miesięcznie.
Obecnie najtańszy abonament na Netflixie wynosi 29 zł. Wersja standardowa kosztuje 43 zł, a najdroższy pakiet – bo 60 zł.
Pojawienie się nowej opcji nie oznacza oczywiście, że wszyscy będą musieli oglądać reklamy. Jeżeli ktoś chce mieć komfort oglądania filmów i seriali bez przerw reklamowych, nadal będzie mógł korzystać z jednej z droższych subskrypcji.
„Jest jeszcze bardzo wcześnie i mamy wiele do przepracowania. Ale nasz długoterminowy cel jest jasny: większy wybór dla konsumentów i lepsze, nielinearne doświadczenie premium marki telewizyjnej dla reklamodawców. Jesteśmy podekscytowani współpracą z Microsoftem nad wprowadzeniem tej nowej usługi w życie.” – komentuje COO Netflixa, Greg Peters.
Nowe rozwiązanie na pewno będzie cieszyło dużym powodzeniem wśród młodzieży, która równolegle subskrybuje nawet kilka platform filmowych, muzycznych i innych.
Niższa cena spowoduje też większą dostępność platformy.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy dokładnie usługa wejdzie w życie.
/GGO/
Foto: Zrzut z ekranu/Youtube.com