Po co młodym niepodległa Polska?

Niepodległość była potrzebna obecnym kombatantom, którzy w trakcie II wojny światowej walczyli z okupantem oraz antykomunistycznym opozycjonistom obalającym socjalistyczny reżim, ale dziś nie stanowi dla młodego pokolenia istotnej wartości. Coraz częściej możemy odnieść wrażenie, że wielu Polaków wyznaje taki pogląd. Czy to uzasadniona opinia?

Na wstępie naszych dywagacji wyjaśnijmy jedną kluczową sprawę. Ludzie walczący po roku 1918 o obronę świeżo uzyskanej niepodległości oraz kształt granic państwa w większości przypadków nie byli leciwymi jegomościami, których siwy włos zdradzał zaawansowany wiek. Owszem, stanowili oni kadrę dowódczą owej walki, ale ciężar obrony Rzeczypospolitej wzięli na siebie młodzi Polacy. Ochotnicy – często sami zgłaszali się do walki, by bronić Polski, której nie pamiętali i nie znali, bo znać i pamiętać jej nie mogli. Ale o niej marzyli. Pragnęli jej. Dlaczego? Bo choć nie poznali wolnej Ojczyzny, to znali smak niewoli i wiedzieli co to znaczy być obywatelem drugiej kategorii.

Ludzie broniący Ojczyzny w roku 1939 oraz na wszystkich frontach II wojny światowej walczący o narodową wolność także nie byli w wieku emerytalnym. Rekrut to młody mężczyzna, ale i partyzantkę także w dużej części tworzyli oni sami oraz ich rówieśnicy obojga płci (nie umniejszając jednak roli osób dojrzałych oraz starszych, bez których – podobnie jak i bez młodych – organizm Polskiego Państwa Podziemnego nie funkcjonowałby). Młodzi wiedzieli wówczas, że chcą Polski wolnej. Młodzi chcieli niepodległości.

A opozycjoniści z czasów PRL? W gronie najważniejszych person owej epoki (dziś znajdujących się po różnych stronach politycznego sporu) znajdziemy ludzi, którzy w roku powstania NSZZ Solidarność, a więc w roku 1980, mieli między 30 a 40 lat. Nie byli więc młodzieżą, ale ciężko było nazwać ich wówczas seniorami. Nie brak było jednak w związkach zawodowych i ludzi młodszych. A to przecież nie była to ani jedyna forma walki z komunizmem ani jedyna organizacja. Chociażby w Solidarności Walczącej odnajdziemy osoby mające w latach 80. około dwudziestu paru lat.

Dlaczego więc przez lata w walkę o narodową wolność Polaków zaangażowani byli młodzi ludzie, zaś dziś można odnieść wrażenie, że dla osób wchodzących w dorosłość niepodległość stanowi kwestię obojętną? Czy rzeczywiście – jak to często słyszymy – dziś są „inne czasy” i dawne problemy zniknęły, a mierzenie się w nowymi wyzwaniami nie wymaga niepodległości? Czy czasy zjednoczonej Europy oraz coraz silniej integrującej się społeczności globalnej oznacza, że narodowa suwerenność to problem lub co najmniej sprawa nieistotna?

Na pierwszy rzut okna na powyższe pytania można odpowiedzieć twierdząco: tak, czasy się zmieniły. Ale czy na pewno na tyle, by niepodległość przestała stanowić wartość?

Wbrew pozorom obecna zmiana czasów nie jest takim novum jak mogłoby się to nam wydawać. Gdy bowiem Polska odzyskiwała niepodległość w roku 1918 także mieliśmy do czynienia z „innymi czasami”. Rozwijająca się w wieku XIX kolej żelazna doprowadziła do globalizacji na niespotykaną wcześniej skalę. Świat stał się mniejszy niż kiedykolwiek. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce w końcu było szybkie i wygodne. To samo dotyczyło także informacji. W chwili odradzania się państwa polskiego istniały już telegrafy i telefony. Wiadomości przenosiły się z jednej strony świata na drugą w kilka chwil. Oczywiście daleko było owym procesom do dzisiejszego tempa roznoszenia się informacji, gdzie każdy – za sprawą smartfona – może być fotoreporterem udostępniającym w jednej chwili materiały ludziom na całym świecie, jednak bez dwóch zdań między upadkiem Polski w roku 1795, a nawet powstaniem styczniowym z roku 1863, a odzyskaniem niepodległości w roku 1918 nastąpił przełom. Nowe czasy. A jednak niepodległość była konieczna.

Polacy, którzy wywalczyli i obronili narodową wolność w roku 1918 znali bowiem smak niewoli. Wiedzieli, jak żyje się pod czyjąś władzą. I że należąc do społeczności obcego imperium nigdy nie będzie się gospodarzem. Rosja bowiem była państwem wielonarodowym, w którym Polacy – owszem – mogli robić kariery, ale tylko do pewnego stopnia i pod warunkiem zaakceptowania obcej władzy. W Prusach Polaków na eksponowanych stanowiskach było jeszcze mniej. Sytuacja innego rodzaju miała miejsce w Austro-Węgrzech, gdzie Polacy pełnili nawet funkcję szefów rządów. Mimo tego Galicja stanowiła peryferia imperium, teren zapóźniony pod względem gospodarczym. Tym samym sympatia cesarza Franciszka Józefa do Polaków i tolerancja dla naszej narodowej odrębności nie była drogą do wszechstronnego rozwoju. Taki – jak pokazuje historia – był i jest możliwy tylko we własnym państwie, w niepodległej Ojczyźnie, w której sami rządzimy się na swoich zasadach i warunkach. Bo sami wiemy najlepiej, czego potrzebujemy.

Dziś nie jest inaczej. Historia wieku XIX i XX oraz obserwacje pierwszych dekad wieku XXI wskazują, że nigdy kolonia nie miała tak dobrze jak metropolia, a państwo podporządkowane mocarstwu – tak dobrze jak samo mocarstwo. Tymczasem mimo pięknych wizji zjednoczonej Europy czy zglobalizowanego świata, w którym wszyscy dążą wspólnie do szczęśliwej przyszłości, owe scenariusze pozostają jedynie wizjami, mrzonkami. I wojna na Ukrainie dobitnie to pokazała. Cały czas państwa świata wyżej stawiają interes własny niż interes jakiejś wyobrażonej, wymarzonej, ale nierealnej wspólnoty. Niemiecka klasa polityczna dba o interes Niemiec i Niemców. I jeśli korzystają na tym Grecy, Irlandczycy czy Łotysze – to dobrze. Ale jeśli tracą – cóż… trudno. Ich problem. A w takiej sytuacji zadaniem elit owych mniejszych narodów jest dbanie o własne narody, a nie o Niemców. Dochodzi więc do konfliktu interesu. I świetnie, że w II połowie XX wieku odnaleźliśmy drogę do rywalizowania na drodze politycznej, ekonomicznej i dyplomatycznej, a nie militarnej, ale nie udawajmy, że żadnych sporów nie ma. Spory i sprzeczne interesy występują nieustannie.

I cały czas sprawne oraz świadome swoich celów i interesów państwo narodowe stanowi najlepsze narzędzie dbania o interesy obywateli. Sposób na zabezpieczenie i umożliwienie im wszechstronnego rozwoju ekonomicznego, społecznego, moralnego, duchowego, intelektualnego oraz na każdej innej płaszczyźnie. Tylko we własnym państwie będziemy tak naprawdę u siebie, będziemy gospodarzami i zbudujemy taki kraj, taki system, który najlepiej pasuje do naszej rzeczywistości, naszych realiów oraz naszych potrzeb. Tylko we własnym państwie osiągniemy pełnię swoich możliwości.

O interes Polski i Polaków nie zadba nikt inny. Nie zrobi tego nawet któryś z potężnych graczy o rynkowej wartości porównywalnej, a nawet większej niż PKB Polski. Nawet tak kochane w Polsce Google, Facebook czy TikTok. Międzynarodowe korporacje z tej czy innych branż mają bowiem własne cele i interesy. Dbają o nas tak jak przedsiębiorca dba o klientów. Robią, co mogą. Nie oznacza to jednak, że zawsze ich oferta będzie optymalną drogą do naszego rozwoju i poprawy naszego życia na wszystkich polach.

Tak jak wielkie międzynarodowe firmy tak i międzynarodowe organizacje nie zadbają o Polaków tak, jak my sami możemy to zrobić (inna sprawa, czy rzeczywiście to robimy). W owych gremiach liczy się bowiem zwykle interes najsilniejszych graczy ukrywany pod coraz nowszymi ideologiami, które mają nam, maluczkim, uzasadnić często nieracjonalne działania największych tego świata.

Oczywiście nie oznacza to, że międzynarodowe korporacje czy organizacje powinny stać się w Polsce wrogiem publicznym. Nic z tych rzeczy. Współpraca z innymi ośrodkami także może okazać się pożyteczna oraz owocna. Może przysłużyć się rozwojowi Polski i Polaków. Nigdy jednak nie zastąpią nam państwa suwerennego i wolnego. Własnego. Korporacje i organizacje mają bowiem własne cele. Gdy są zbieżne z naszymi – współpracujmy. Gdy są przeciwstawne – brońmy swego. Ale aby móc zadbać o swoje, bronić swego, potrzebujemy właśnie niepodległości. I nie zmienia tego fakt, że w kieszeni każdego Polaka znajduje się smartfon.

Michał Wałach

Więcej od autora

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Zobacz także

Najnowsze

mLegitymacja hitem! Korzysta z niej już ponad 200 tysięcy studentów

Jak informuje Ministerstwo Cyfryzacji już ponad 218 tysięcy studentów korzysta z mLegitymacji. Resort przypomina, że dokument ten zapewnia między innymi szybki dostęp do zniżek...

Ile potrzeba by studiować czyli budżet typowego studenta

Ile kosztują studia? To pytanie jest niezwykle złożone. Większość polskich żaków teoretycznie nie płaci bowiem za samą edukację, ale na "koszty życia" w przypadku...

Rozmowa z prof. dr hab. Klaudią Cymanow- Sosin o zagrożenia i szansach w nowych mediach

Czy nowe media stanowią zagrożenie czy raczej szansę w procesie wychowania i edukacji dzieci i młodzieży? Jak umiejętnie z nich korzystać i unikać zagrożeń...

Edukacja zdrowotna i edukacja obywatelska zawitają do szkół

Podczas inauguracji roku szkolnego 2024/2025 szefowa MEN w Zespole Szkół Technicznych w Mielcu w woj. podkarpackim zapowiedziała, że w szkole pojawią się nowe przedmioty:...

Wiceszefowa resortu edukacji, Joanna Mucha o nauczaniu Ukraińców w polskich szkołach

Wiceszefowa resortu edukacji narodowej wypowiedziała się niedawno na temat nauczania ukraińskich dzieci w Polsce. Była to reakcja na słowa byłego szefa resortu, Przemysława Czarnka,...

Polska firma sponsorem hiszpańskiego klubu piłkarskiego!

InPost został oficjalnym sponsorem Atletico Madryt. Marka będzie widoczna we wielu miejscach w Hiszpanii. Kurierski gigant został sponsorem logistycznym na lata 2024-2025.  „InPost dołącza do...

Adrianna Sułek-Schubert, cicha bohaterka Igrzysk

8 lutego 2024 (tak, dobrze czytacie 2024!) roku Adrianna Sułek-Schubert urodziła syna. Nie przeszkodziło jej to wziąć udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Na...

Czego boją się młodzi?

Czego obawiają się młodzi ludzie w Polsce? Jak wynika z niezwykle ciekawego, najnowszego raportu UCE Research i Rissify.pl pt. „Czego boją się młodzi Polacy?”...