EGOT, to skrót określający cztery największe nagrody z zakresu przemysłu rozrywkowego, tj. telewizyjna Emmy, filmowy Oscar, teatralna Tony i muzyczna Grammy. Jednym z laureatów tej ostatniej w 1990 r. był niemiecki zespół popowy, Milli Vanilli. Sukces wspomnianej grupy nie trwał jednak długo. Zaledwie dziewięć miesięcy po zdobyciu Grammy za Najlepszy Debiut, gremium honorujące muzyków, zadecydowało o odebraniu nagrody gwiazdom muzyki pop. Jak dotąd w ponad sześćdziesięcioletniej historii tego prestiżowego, muzycznego konkursu, zespół Milli Vanilli jest jedynym przypadkiem laureata, któremu odebrano nagrodę. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie poniżej.
Frank Farian — niemiecki muzyk i producent muzyczny, odpowiedzialny m.in. za sukces kultowej grupy Boney M. To właśnie ta postać jest głównym pomysłodawcom zespołu Milli Vanilli. Pod koniec lat osiemdziesiątych, dokładnie w 1988 roku, Farian powołuje do życia wspomnianą grupę, w której główną rolę odgrywa duet modeli-tancerzy (a nie wokalistów, jak moglibyśmy przypuszczać!): Fabrice „Fab” Morvan i Robert „Rob” Pilatus. W kolejnych miesiącach sympatyczny, popowy zespół wszedł na scenę muzyki rozrywkowej wraz z drzwiami i futryna. Momentalnie „Rob” i „Fab” zyskali światową sławę, a ich debiutancki album All or Nothing sprzedał się w liczbie 30 milionów egzemplarzy. To właśnie z tego krążka pochodzą słynne hity „Girl You Know, It’s True” oraz „I’m Gonna Miss You”. Ludzie związany z Grammy nie mogli obok takich wyników przejść obojętnie. Statuetka najlepszego debiutanta w trakcie 32. Ceremonii wręczenia nagród powędrowała w ręce Milli Vanilli.
Listopad 1990 roku — zaledwie dziewięć miesięcy po uzyskaniu prestiżowego wyróżnienia, gremium Grammy odebrało sympatycznemu duetowi nagrodę. Powodem zaistniałej sytuacji było oświadczenie Fariana z połowy feralnego roku. Niemiec ogłosił, iż duet Pilatus-Morvan tak naprawdę nie jest odpowiedzialny za wokal zespołu. Dodatkowo nadmienił, iż jedyną rolą wspomnianej dwójki było uczestniczenie w produkcji teledysków. Był to początek końca Milli Vanilli. Ostracyzm zespołu praktycznie całkowicie ukierunkował się w stronę „Roba” i „Faba”. Farian, o wiele bardziej doświadczony w obyciu ze sceną muzyczną, czując, że autorski projekt wymyka się spod kontroli, wydał swoich „wokalistów”, tak aby to oni stali się obiektem krytyki. Bystry Niemiec wiedział co się święci. Sygnałem ostrzegawczym dla Fariana była sytuacja sprzed kilku miesięcy. Na jednym z koncertów, wydało się, iż duet śpiewa z playbacku. Nikt nie przypuszczał jednak, że nagrania są stworzone w identyczny, syntetyczny sposób.
Pilatus i Morvan momentalnie zostali poddani ostrej krytyce. Rozmiar hejtu był niewyobrażalny. Próbując jakkolwiek ratować swój wizerunek tancerze w 1993 roku założyli własny zespół – Rob & Fab, który okazał się całkowitym niewypałem. Młodzi mężczyźni wyraźnie nie radzili sobie z całym, głośnym skandalem. Rob Pilatus popadł w nadużywanie alkoholu oraz narkotyków i stopniowo staczał się już nie tylko jako gwiazda, ale też jako człowiek. Drugiego kwietnia 1998 r. Pilatus został znaleziony martwy w hotelowym pokoju we Frankfurcie nad Menem. Przyczyną śmierci było przedawkowanie narkotyków i alkoholu, które stanowiły „lekarstwo” na depresyjne stany Pilatusa. Z kolei Morvan próbował swych sił jako wokalista solowy, lecz mimo licznych prób i lekcji śpiewu, nigdy nie udało mu się zdobyć uznania.
Jak widać, show-biznes to nie kraina mlekiem i miodem płynąca. Życie celebrytów wzbudza ogromne zainteresowanie wśród fanów, a gdy ich los wiąże się z oszustwem i krytyką, rozmiar hejtu jest nieporównywalnie większy od tego, który my, zwykli śmiertelnicy, doświadczamy za życia. Los Pilatusa jest tego najlepszym przykładem. Oczywiście przekręty w stylu Milli Vanilli, powinny być piętnowane. Istnieje jednak jedno „ale” —Czy hejt posypał się na właściwe osoby? Wszak, pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był Frank Farian, a „Rob” i „Fab” byli jedynie marionetkami w lalkarskim spektaklu Niemca. Decyzję, co do wcześniej postawionego pytania pozostawiamy już Wam…
/GGO/
Foto: zrzut z ekranu/Youtube.com