Mieszane sztuki walki chyba już na stałe wpisały się w sportowy pejzaż Polski. W swojej sportowej odmianie mają zwolenników, mają też zaciekłych krytyków. Jak wiele dyscyplin. Jeśli jednak chodzi o walki freakowe coraz bardziej zaczynają przypominać sportowy cyrk.
Najlepszym dowodem na powyższe twierdzenie jest to co się wczoraj wydarzyło na kolejnej gali Fame MMA. Jednym z głównych aktorów owego „widowiska” był niezły skądinąd aktor, Sebastian Fabijański. W poprzednim starciu, debiucie w tego typu walkach już po 35 sekundach uznał wyższość Wacława „Wac Toja” Osieckiego. Wczoraj nie poszło mu wiele lepiej.
W walce z Filipem „Filipkiem” Marcinkiem po 47 sekundach padł na deski, by po chwili opuścić ring na noszach. Jak stwierdził jeden z komentatorów: Nikt tak źle nie wszedł do historii federacji, jak Sebastian Fabijański.
Tutaj rodzi się pytanie: po co takie osoby jak Fabijański to robią? Dla pieniędzy, sławy, by odreagować, a może dla zabicia nudy? Jedno jest pewne. Ze sportem ma to coraz mniej wspólnego.
/red./
Foto: zrzut z ekranu/Youtube.com